I Blikkies zaczął pewne sprawy układać po swojemu. Co mu się nie podobało – zmieniał, co działało źle – naprawiał. Dostał wolną rękę i ciche przyzwolenie od swoich przełożonych: Blikkies, ty się znasz, więc weź to wszystko jakoś ogarnij – my sobie nie radzimy. Minął rok, zaczął zmieniać, ustawiać, wprowadzać i pokłócił się z ludźmi, którym mimo wszystko nie było na rękę, by ktoś obcy przyszedł i klocki układał po swojemu.
Rozmawiałem z wieloma rugbistami, pytałem ich o Blikkiesa. Byłem ciekawy w jaki sposób wygląda kontakt polskich zawodników z obcokrajowcem. W jaki sposób on ich traktuje. Wiecie co? Każdy był zgodny – to profesjonalista, który zwraca uwagę na czynniki, o których oni nigdy nie pomyśleliby, że można się przyczepić. Ułożenie palców na piłce, długość rozgrzewki, wystarczająca ilość krzeseł w sali podczas odprawy, by każdy mógł usiąść i nie musiał stać – interesowało go wszystko. Miał obsesję na punkcie detali, które jego zdaniem składały się na sukces sportowy. Lubił, gdy rugbiści dobrze się odżywiali, spali pomiędzy posiłkami, chodzili wieczorami na odnowę biologiczną i wiele innych spraw. Chciał mieć kontrolę nad wszystkim, lubił, gdy wszystko przechodziło przez jego ręce. Nie wyobrażał sobie zaniedbać żadnego elementu, który choćby w 1% mógł mieć wpływ na to, że jeden z piętnastu zawodników zagra o kilka centymetrów dokładniej piłkę do kolegi, który znajduje się tuż obok.
I skonfrontował się ze światem, który jego zdania nie podziela. Który – to nasza narodowa cecha – ma dystans do wielu spraw, nie zaśmieca sobie głowy „głupotami” i który bardzo często liczy na to, że „jakoś to będzie”. Skonfrontowały się ze sobą dwa światy, w którym jeden był obsesyjnie sfokusowany na dbanie o wszystkie szczegóły i drugi, który przywykł do swojego miejsca w światowej hierarchii i nie przeżywa trzy dni po meczu porażki w spotkaniu na styku. Światem, który utknął w pewnym miejscu, zakorzenił się w swoim położeniu i uważa, że skok jakościowy nie tylko nie jest możliwy, ale i… niepotrzebny.
Blikkies stwierdził, że to nie jego świat i nie chce dłużej marnować się w miejscu, w którym sufit znajduje się tuż nad jego głową. W którym zdaje sobie sprawę już na samym początku swojej przygody z polskim rugby, że wyżej podskoczyć po prostu się nie da.
Ciekawy jestem, czy i kiedy Polski Związek Rugby odniesie się w końcu do tych informacji. Bądź co bądź news został opublikowany na stronie www.polsatsport.pl, czyli jednym z największych portali sportowych w naszym kraju. Przeczytało go kilkanaście/ kilkadziesiąt tysięcy osób, które wiedzą, że PRAWIE NA PEWNO Blikkies Groenewald nie będzie już trenerem obu reprezentacji Polski w rugby. Naturalnym odruchem w takiej sytuacji każdego czytelnika jest, aby wejść na stronę związku i przeczytać coś więcej na ten temat.
a) Polsat Sport wygaduje głupoty, Blikkies dalej jest trenerem
b) Coś jest na rzeczy, ale w sumie nic nie wiadomo
c) Prawda, Blikkiesa już z nami nie ma – czekaliśmy z opublikowaniem komunikatu do poniedziałku/wtorku/środy, ale ktoś nas uprzedził
Tymczasem news ukazał się w sobotę (29.07) chwilę po godzinie 17, a w poniedziałek (31.07) w dalszym ciągu nie ma żadnego odniesienia do tej informacji. Profile na Facebooku przekleiły ten post, rozpoczęła się dyskusja, zawrzało w mediach społecznościowych, a PZR milczy.
Ciekawe, na czym stanie i jaka będzie oficjalna wersja w tej sprawie. Konflikt, różnica zdań czy może po prostu rozwiązanie współpracy za porozumieniem stron?
Odnoszę wrażenie, że zwolnienie Blikkiesa nie będzie krokiem do przodu dla polskiego rugby. (Kuba Borowicz - prostozboku.pl)